Przesunęłam swoją granicę szaleństwa. Nie wspinałam się jeszcze aż tak wysoko.
Wsiadłam w samochód i pojechałam 200 km do Łodzi. Parkuję w pobliżu i z niepokojem uświadamiam sobie kilka rzeczy:
- obiekt jest tuż przy ruchliwej ulicy w centrum miasta
- jest jasno i wszystko widać jak na talerzu (nie wiem właściwie czego innego się spodziewałam ;D )
- drabina komina jest ulokowana w miejscu wybitnie rzucającym się w oczy
Nie wiem czy jest ochrona. Jeszcze rok temu grasowała i chętnie sypała mandatami po 500 złotych + wzywanie policji.
Przynajmniej jest łatwe wejście na teren przez dziurę w płocie. Przy kominach zauważam jakąś misterną konstrukcję z kabli i panel z zielonymi kontrolkami, hmm. Ale kamery ani czujki ruchu nie widzę, można spróbować.
Wspinaczka przyjemna, ale potwornie męcząca. Robię więcej przerw na odpoczynek niż się spodziewałam. Przed dostaniem się na kolejną galerię (metalowy podest) trzeba otworzyć właz, który jest wybitnie ciężki. Trafiam na część drabiny, która jest średnio zamocowana i czuję jak się trzęsie - chwila grozy, ale włażę dalej. Na górze wiatr świszcze już konkretnie. Widoki piękne i klimat miejsca magiczny...
Czas wejścia: 35 minut. W sumie na kominie spędziłam ponad godzinę. Poziom adrenaliny - bardzo wysoki.
![]() |
Kominowy zawrót głowy. Najwyższy komin ma 160 m, a dwa pozostałe po 120 m. |
Filmik:
Data zwiedzania: wrzesień 2022